Beskid Makowski i Wyspowy 08-11.11.2008

Dzień/dataTrasaGOT
Dzień 1. (08.11.2008)Warszawa >>PKP>> Kraków >>PKS>> Myślenice - Uklejna - Śliwnik - Kudłacze - Łysina - Lubomir - Wierzbanowska Góra - Kasina Wielka - Śnieżnica (ośrodek)42
Dzień 2. (09.11.2008)Śnieżnica (ośrodek) - Śnieżnica - Kasina Wielka - Lubogoszcz - Kasinka Mała - Szczebel - Tenczyn38
Dzień 3. (10.11.2008)Tenczyn - Lubień - Zembalowa - Tokarnia - Kotoń Zachodni - Kotoń - Kotoń Zachodni - Balinka - Trzebunia31
Dzień 4. (11.11.2008)Trzebunia - Parszywka - Koskowa Góra - Groń - Stołowa Góra - Groń - Osielec >>PKP>> Sucha Beskidzka >>PKP>>30
Całość(uwaga: dużo zdjęć, mniej treści)141

Ze względu na krótkie dni i niepewną listopadową pogodę - wycieczka w (stosunkowo) bliskie i niskie góry. A pogoda zrobiła psikusa i był to najcieplejszy weekend od połowy września. Mimo krótkich dni, odcinki dzienne wcale takie krótkie nie były - dopiero ostatniego dnia zeszliśmy z gór za dnia. Wyjechaliśmy z Warszawy w 7 osób, z Krakowa - w 9, ostatniego dnia stan zaczął się stopniowo zmniejszać - osiągając 3 w pociągu powrotnym do Warszawy.

Beskid Makowski i Wyspowy to pasma Beskidów położone najbliżej Warszawy - jak się jednak okazało dotarcie tam w porze najbardziej dogodnej do wymarszu na szlak wcale nie jest takie łatwe i przyjemne. PKP wykazało się jak nigdy: 8 listopada z Warszawy w rejon Krakowa dojeżdżał tylko jeden nocny pociąg (TLK z Gdyni)! Zakup miejscówek 4 dni przed wyjazdem udał się tylko dzięki dostawieniu wagonu - ale posiadanie własnego przedziału na 6 osób wcale nie zagwarantowało wygodnej jazdy... Samo dotarcie do przedziału (trzeciego od drzwi!) zajęło dobre 20 minut, co najmniej drugie tyle zwolnienie go przez osoby bez rezerwacji - i to nawet nie do końca, bo w przedziale została część bagaży oraz fragment pasażera nie mieszczącego sie już w całości na korytarzu. Po takim początku wszystko już było przyjemniejsze - aż do podróży z powrotem.

Wyjeżdżając trochę obawialiśmy się zimna; po przyjeździe rano do Myślenic było nawet nieco rześko, jednak po podejściu 200 metrów zaczęliśmy odczuwać ostrą inwersję - na grzbiecie musiało być z 15 stopni! Nawet wieczorem temperatura nie spadała za bardzo i dopiero wracając, w Suchej Beskidzkiej, poczuliśmy mroźne powietrze; śniegu nie widzieliśmy ani śladu. Odrzucenie przy pakowaniu krótkich spodni jako zbędnych okazało się błędem; na szczęście polar i kurtka dawały się schować do plecaka.

Powrót

16.11.2008, zdjęcia dodane 03.12.2008-25.12.2008