Przełęcz Prisłop - dolina Mokranki - Niemiecka Polana - pod Pietrosem | 33 GOT |
Rano się rozpogodziło, a dzień zaczęliśmy od rozpalania ogniska, śniadania i zwinięcia mokrych namiotów. Z Przełęczy Prisłop zeszliśmy wzdłuż jednego z dopływów (przekraczając go wielokrotnie) do doliny Mokranki. Droga w górę doliny była dość monotonna, porozjeżdżana przez ciężarówki z drewnem i te 15 kilometrów nieco się dłużyło, mimo że widoki były ładne - miejscami kojarzące się z polskimi Beskidami, miejscami z Tatrami, a intensywny zapach łopianów przypominał mi tatrzańską Dolinę Strążyską. Idąc doliną minęliśmy przecinający ją rurociąg, a w pewnym momencie w oddali wyłonił się na chwilę szczyt Popadii. Po kilku godzinach marszu i niewielkich opadach deszczu, zatrzymaliśmy się na obiad w okolicy Niemieckiej Polany.
Po obiedzie podzieliliśmy się na dwie grupy. Część osób została na polanie na nocleg, aby przejść następnego dnia przez przełęcz i dolinę Łomnicy do Osmołody, natomiast my w 8 osób ruszyliśmy dalej. Najpierw, jeszcze przy świetle dziennym, doszliśmy błotnistą drogą na przełęcz w głównym grzbiecie Karpat - gdzie zobaczyliśmy leżący polsko-czechosłowacki słup graniczny z lat dwudziestych. Z przełęczy już przez coraz bardziej ciemny las poszliśmy ścieżką wzdłuż dawnej granicy w kierunku Pietrosa. Po kilku kilometrach omijania na różne sposoby (górą, dołem, bokiem) zwalonych drzew i (miejscami) przedzierania się przez krzaki doszliśmy pod stoki Pietrosa, gdzie było dogodne miejsce na obozowisko. Było używane już wcześniej wielokrotnie, o czym świadczyło przygotowane miejsce na ognisko i drewno wyzbierane w promieniu co najmniej 100 metrów. Po kolacji posiedzieliśmy jeszcze trochę przy ognisku (odrabiając jego brak poprzedniego dnia) i poszliśmy wypocząć przed zapowiadającym się ciężko następnym dniem (przejściem przez kilka szczytów powyżej 1700 metrów z plecakami z nadal dużą ilością jedzenia).