polana na stokach Borżawy - Stoh - Filipiec | 20 GOT |
Wieczór był ładny, więc w kilka osób zdecydowaliśmy się na spanie pod rozgwieżdżonym niebem. Nad ranem (około 4) pogoda spłatała nam psikusa i coś zaczęło kapać na śpiwory, w związku z czym szybko ewakuowaliśmy się do namiotów. Do rana padało już porządnie, przez co nieco opóźniła się pobudka. Po ustaniu opadów wstaliśmy, zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy z powrotem na grzbiet. Widoki były gorsze niż poprzedniego dnia - grzbiet był zasnuty chmurami. Po podejściu na grzbiet zostawiliśmy plecaki i grupą 10 (z 13) chętnych ruszyliśmy na Stoh - najwyższy szczyt Połoniny Borżawy, leżący nieco w bok od głównego jej grzbietu. Blisko szczytu znowu się rozpadało (stąd brak zdjęć - a na szczycie były resztki kopuł obserwatorium astronomicznego), a podczas drogi powrotnej zmoczyło nas już solidnie. Po powrocie do miejsca pozostawienia plecaków zapadła decyzja o rozstawieniu części namiotów i przeczekaniu w nich deszczu.
Ulewa ustała po jakichś 2 godzinach. Wędrówka mokrymi trawami przez cały grzbiet Borżawy bez widoków nie miała już sensu, więc trawersując Wielki Wierch z drugiej strony zeszliśmy z grzbietu wcześniej niż było to planowane, trafiając do wsi Filipiec. Upatrzona do spania dolinka okazała się być tłumnie (jak na te góry) odwiedzana w niedzielę, było tam też coś w rodzaju pola namiotowego. Wobec braku dogodniejszego, mniej uczęszczanego miejsca do spania (droga wgłąb doliny kończyła się 200 metrów dalej wodospadem) rozbiliśmy się właśnie tam. Po obiadokolacji i parogodzinnym ognisku położyliśmy się spać - tym razem wszyscy do namiotów.