>>autobus>> Lwów >>pociąg>> Wołowiec - Połonina Borżawa (trawers Wielkiego Wierchu) - polana na stokach Borżawy | 22 GOT |
Zgodnie z planem w piątek 28 lipca o godzinie 20 wyjechaliśmy do Lwowa autobusem z dworca PKS Warszawa Zachodnia. Pechowo chwilę przed wsiadaniem do autobusu urwał mi się kawałek paska od plecaka - jednak pozostały kawałek wystarczał do noszenia, musiałem go tylko co jakiś czas poprawiać (co jakiś czas "wysmykiwał" się z klamry z częstotliwością wzrastającą w miarę upływu czasu - do kilku razy dziennie w ostatnich dniach obozu). Jak się okazało z Warszawy nie było łatwo wyjechać - pierwszy postój na dworcu Warszawa Stadion przedłużył się do ponad godziny (kierowca miał problemy z uzgodnieniem biletów, miejsc i osób w autobusie). W połączeniu z 2-godzinnym postojem na granicy dało to znaczne opóźnienie przyjazdu do Lwowa - byliśmy tam około 7:10 czasu kijowskiego, kiedy pociąg do Użhorodu (odjeżdżający o 7:36) stał już na peronie, więc zwiedzanie miasta ograniczyło się do szybkiego przemarszu z autobusu na peron. Podróż pociągiem przebiegła już bez zakłóceń i po kilku godzinach, po przejechaniu przez kilka długich tuneli wysiedliśmy na Zakarpaciu, w Wołowcu.
Z Wołowca już pieszo, początkowo drogą, później wąską ścieżką trawersującą jar, a następnie bardziej dogodnymi ścieżkami, wspięliśmy się na grzbiet Połoniny Borżawy, pokonując 1000 metrów wzniesienia. Po strawersowaniu Wielkiego Wierchu zeszliśmy z grzbietu na polankę, gdzie rozbiliśmy się na nocleg. Ze względu na niepowodzenie pierwszej wyprawy po wodę obiad został ograniczony z "pawia" do kiełbasek pieczonych na ognisku; przy tym w starciu z patykami poległ mój nóż - na szczęście na tym juz zakończył się ciąg awarii mojego sprzętu. W międzyczasie druga wyprawa po wodę zakończyła się sukcesem - kilkaset metrów od polany jest obudowane źródło z rurą. Wyposażeni już w większą ilość herbaty posiedzieliśmy trochę z gitarą przy ognisku i tak zakończył się pierwszy, słoneczny dzień.