>>PKP>> Wrocław >>PKP>> Kłodzko >>PKS>> Bolesławów - Przełęcz Płoszczyna - Rudawiec - Travná hora - Przełęcz u Trzech Granic - Ramzová | 26 GOT |
Pierwszy dzień, najkrótszy ze względu na dojazd - a zarazem z najgorszą pogodą. W Góry Bialskie można było dotrzeć na dwa sposoby: wyjeżdżając pociągiem na 11:00 do Bolesławowa lub wyjeżdżając autobusem na 5:45 do Lądka Zdroju i dalej pieszo. Ta druga opcja wyglądała bardziej zachęcająco ze względu na pięć godzin więcej w górach, ale ostatecznie nie wyszła ze względu na brak miejsc (zresztą jak się okazało na miejscu - na dobre nam to wyszło, bo pięć godzin w górach jest rzeczą fajną, ale nie w takich warunkach). W takim układzie wyruszyliśmy z Warszawy pociągiem w osiem osób, wczesnym rankiem dotarliśmy do Wrocławia, gdzie dołączyły do nas jeszcze dwie osoby, po czym pojechaliśmy pociągiem do Kłodzka, gdzie mieliśmy ponad godzinę oczekiwania na autobus. Ostatecznie po jedenastej wyruszyliśmy na szlak - co miało tę zaletę, że opady deszczu zdążyły się zmniejszyć do mżawki (i tak dokuczliwej przy niskiej temperaturze).
Wymarsz z Bolesławowa na początku wymagał drobnej korekty kierunku (warunek "szlak żółty na południe" był zbyt mało precyzyjny, jako że szlak ten w obie strony idzie na południe), potem było już lepiej. Droga do Przełęczy Płoszczyna minęła bez większych atrakcji, widać było niewiele. Na samej przełęczy urządziliśmy odpoczynek korzystając z dachu opuszczonej chatki na przejściu granicznym. Po odpoczynku (raczej krótkim ze względu na chłód) ruszyliśmy granicą; od Jeleniej Kopy do Postawnej miałem przewidziane dwa warianty: przez Rudawiec (na ładną pogodę) albo czeskim szlakiem obok Medvědi boudy (dla odmiany) - ostatecznie zdecydowaliśmy się na ten pierwszy ze względu na więcej chętnych na Rudawiec niż na szukanie szlaku w tych warunkach. Przed Rudawcem szlak graniczny stał się mniej przyjazny - wąska ścieżka przez mokre jagodziska nie była przyjazna dla butów. W porównaniu do wycieczki miesiąc wcześniej - na szczycie śniegu już nie było, ale widoczność była taka sama. Czyżby w Górach Bialskich było zawsze biało, jak nie od śniegu, to od mgły?
Po dojściu do Rudawca obawiałem się trochę o ciąg dalszy grzbietu granicznego, już bez szlaku - jak się okazało niepotrzebnie, w porównaniu ze ścieżką przez Rudawiec po odejściu szlaku do Bielic granicą wiodła niemal autostrada (zapewne wyjeżdżona przez SG). Idąc granicą na szczyt Postawnej nie zbaczaliśmy (nawet go nie było widać), czym prędzej przeszliśmy do Przełęczy u Trzech Granic (nazwanej tak od granicy trzech krain: Śląska, Moraw i Ziemi Kłodzkiej). Tu także odpuściliśmy sobie punkt widokowy (U Smrku) i przekraczając granicę ruszyliśmy do Ramzovej czerwono znakowaną ścieżką dydaktyczną przez fragment Gór Rychlebskich (jak się okazało - wiodącą dawną granicą Księstwa Liechtensteinu i Biskupstwa Wrocławskiego - o czym informowały pozostałe jeszcze słupki graniczne z oznaczeniami FL i BB). W Ramzovej bez większego trudu znaleźliśmy załatwiony wcześniej nocleg i przystąpiliśmy do suszenia (się).