Data | Trasa | km |
---|---|---|
17.05.2008 | Warszawa >> Czemierniki >> Załucze Stare - ścieżka "Spławy" - Jezioro Łukie - Zawadówka - Jezioro Karaśne - Jamniki - ścieżka "Dąb Dominik" - Łomnica - Zawadówka - Załucze Stare >> Kolonia Wytyczno | 18 |
18.05.2008 | Kolonia Wytyczno >> Pieszowola - ścieżka "Perehod" - Pieszowola >> Wojciechów >> Hola >> Okuninka >> Włodawa >> okoliczne zabytki >> Warszawa | 6 |
Pomny uciążliwości komarów podczas krótkiego pobytu w Poleskim Parku Narodowym w lipcu 2005 wiedziałem, że jechać tam należy sporo przed rozpoczęciem lata - połowa maja dawała jeszcze nadzieję na trochę spokoju. Pierwszy sygnał, że akcja "zdążyć przed komarami" może się nie zakończyć pełnym powodzeniem, pojawił się na wyjeździe tydzień wcześniej, kiedy wieczorem nad Pilicą koło Warki stwierdziliśmy obecność pojedynczych egzemplarzy krwiopijców...
W drodze z Warszawy zatrzymaliśmy się na chwilę w Czemiernikach, aby obejrzeć dwór - niestety tylko z zewnątrz, bo cały teren jest ogrodzony i oznaczony jako prywatny. Właściwą część wycieczki zaczęliśmy w Załuczu Starym, przy muzeum Poleskiego Parku Narodowego. Zagadnięci przez miłego pracownika PPN jeszcze skręciliśmy do muzeum (m.in. po bilety na ścieżki dydaktyczne). Przy tym obawy co do komarów okazały się bardziej słuszne, niż się spodziewaliśmy - pierwszy atak przeżyliśmy przy próbie dojrzenia żółwi błotnych w stawie przy ścieżce "Żółwik" na tyłach muzeum.
Ścieżka dydaktyczna "Spławy" trochę przypominała mi znaną już wcześniej ścieżkę "Dąb Dominik" (drewniane kładki wiodące przez podmokły las), jednak wnosiła też coś nowego. Najbardziej charakterystyczny był istny "las" skrzypów, przez które miejscami prześwitywała woda, w której z kolei odbijały się drzewa i chmury... Przejście ścieżką mimo robienia zdjęć nie zajęło nam długo - po kładkach szliśmy jak najszybciej i bez dłuższego zatrzymywania się, aby nie dać się pożreć komarom.
Po przejściu "Spławów" w Zawadówce po dłuższej naradzie zdecydowaliśmy się na wariant pierwotnie planowany, czyli iść dalej pieszo (zamiast wracać od razu i podjechać do Łomnicy). Szlak przez łąki i kawałek lasu był dosyć przyjemny, choć miejscami urozmaicony nawierzchnią w postaci sprężystego błota (pieszo nawet dało się po nim iść, tylko odczuwało się to dziwnie). Tylko Jezioro Karaśne okazało się ledwo widoczne (prawie wyschnięte i mocno zarośnięte).
Dochodząc do szosy w Jamnikach zaczęliśmy intensywnie się rozglądać w poszukiwaniu końca ścieżki "Dąb Dominik". Na szczęście akurat spotkaliśmy ludzi wychodzących z niej - bez tego byłoby trudno, bo z tej strony ścieżka nie jest w ogóle oznaczona! (zresztą drogowskazy po drodze przewidują tylko przechodzenie ścieżki w przeciwnym kierunku, z Łomnicy do Jamników). Ścieżkę przeszliśmy szybko - komarów było jeszcze więcej niż na "Spławach", często przekraczaliśmy prędkość marszu 6 km/h. Jedyny dłuższy postój mieliśmy nad Jeziorem Mosznym, gdzie odbyła się sesja fotograficzna żab.
Wracając ze ścieżki ze względu na komary i czas do Woli Wereszczyńskiej przeszliśmy asfaltem; dopiero za Zawadówką wystąpił ciekawy akcent w postaci ruin wiatraka. Na koniec dnia z Załucza przejechaliśmy na nocleg w Kolonii Wytyczno - jak się okazało dość, hm, specyficzny.
Rano czym prędzej zebraliśmy się w drogę - zaczynając od dojazdu do Pieszowoli, gdzie zaczyna się ścieżka dydaktyczna "Perehod". Na początku komary jeszcze nie dokuczały tak bardzo, więc zatrzymaliśmy się na trochę w wieżach obserwacyjnych ("Perehod" jest ścieżką atrakcyjną ornitologicznie; wprawdzie ptaków dużo nie widzieliśmy, ale było je słychać cały czas, przy akompaniamencie żab). Pod koniec atak komarów się nasilił, więc przyspieszyliśmy. Na koniec pobytu w Poleskim Parku Narodowym odwiedziliśmy jeszcze wieżę widokową na bagnach, a w drodze do niej obejrzeliśmy jeszcze cerkiew i mały skansen w Holi.
Ponieważ do końca dnia czasu jeszcze zostało sporo, więc wracaliśmy do Warszawy metodą "nie wprost", odwiedzając różne miejsca. Na początek było Jezioro Białe (z posiłkiem w Okunince koło Włodawy), potem granica na Bugu we Włodawie (z powrotem przyspieszonym ze względu na nadchodzącą burzę). Ciąg dalszy był już domeną historyków sztuki, mających przewagę liczebną na tym wyjeździe. Obiektów było sporo, więc wszystkich nie zapamiętałem, ale były wśród nich liczne cerkwie (w większości pełniące obecnie funkcję kościołów), parę dworków lub pałaców oraz monastyr w Jabłecznej.
28-31.05.2008