Pobudka była w miarę skuteczna i przed ósmą udało się wyruszyć z Zawoi. Rano nie padało i sprawnie dotarliśmy na Markowe Szczawiny. Tam, jak się spodziewaliśmy, jedynym czynnym obiektem była goprówka, pod którą ogrzewaliśmy się herbatą. Przed wyruszeniem wyżej uzupełniliśmy jeszcze nasze ubrania - był już wyraźnie odczuwalny mróz (termometr na ścianie goprówki pokazywał -4°C).
Droga na przełęcz była jeszcze jako tako przetarta, więc minęła bez większych problemów. Przed samą przełęczą uszczelniliśmy ubrania na ile tylko się dało - i słusznie, bo zaraz po wejściu na grzbiet dostaliśmy po twarzach śniegiem i ostrym powietrzem, które powodowało, że temperatura odczuwalna była zdecydowanie poniżej -10°C.
W miarę oddalania od przełęczy śnieg stawał się coraz głębszy - najpierw spod nóg wyłonił się czubek słupka granicznego, dalej odsłaniały się już tylko czubki kosodrzewiny (miejscami trzeba było jeszcze uważać, żeby się w nią nie zaplątać). Po dotarciu do miejsca, gdzie zawrócił nasz poprzednik, sytuacja się nieco skomplikowała - do wiatru doszło torowanie w śniegu powyżej kolan, z zaspami powyżej metra wysokości. Wtedy zapadła po raz pierwszy decyzja o odwrocie, na chwilę odroczona po zauważeniu fragmentu szlaku z wywianym śniegiem - na kamieniach było go tylko kilka centymetrów. Jednak coś za coś - trzeba było przejść ten odcinek kierując się po skosie ze względu na boczny wiatr. Po przejściu kilkudziesięciu metrów wywianie się skończyło i, idąc z przodu, zacząłem się zapadać powyżej kolan. Wtedy zapadła ostateczna decyzja o wycofie - droga na górę mogła trwać jeszcze dowolnie długo, a w tych warunkach jednak łatwo było się wychłodzić (np. w pewnym momencie zauważyłem, że zamarzły mi buty...). Zejście do Markowych Szczawin przebiegło znacznie szybciej od podejścia, chwilami będąc (mniej lub bardziej zamierzonym) zjazdem. Tam znowu ogrzaliśmy się herbatą i zaczęliśmy, już wolniej, schodzić do Zawoi. Po drodze zaczął padać śnieg i wiać wiatr - przez co nawet w lesie zrobiła się lekka zadymka. Na górze wtedy mogło więc być bardzo nieciekawie - decyzja o powrocie była słuszna. Do szczytu zabrakło jakieś 100, może 150 metrów (wysokości) - ale i tak próba ataku w takich warunkach była ciekawym doświadczeniem.
Po powrocie pozostało tylko posilić się i, spędzając resztę czasu przy piłkarzykach, poczekać na busa. Wracaliśmy w wesołej atmosferze, bez uczucia niedosytu.
Uwaga odnośnie zdjęć: na grzbiecie warunki okazały się nie najlepsze pod tym względem i nie podołał im mój światłomierz i doświadczenie, a także skaner - mimo późniejszej obróbki nie wyglądają zbyt dobrze.
| (129kB) Widok z Zawoi na Babią Górę (wierzchołek w chmurach) niedługo po wschodzie. Tu jeszcze wyglądała niewinnie...
|
| (83kB) Poranek przed schroniskiem PTT w Zawoi.
|
| (114kB) Powyżej Zawoi - jeden z nielicznych w czasie tej wycieczki widoków przejściowych, jesienno-zimowych: oprócz śniegu widać także podświetlone przez niedawno wzeszłe Słońce brązowe korony drzew.
|
| (102kB) Podejście na Markowe Szczawiny - na pewnym odcinku szlak zmienił przebieg, nowy został wyznakowany czerwonymi tyczkami.
|
| (77kB) Wyżej było już mniej przetarte i mieliśmy okazję potrenować zmiany przy torowaniu.
|
| (103kB) Zastany stan schroniska na Markowych Szczawinach: stare rozebrane, nowe jak na załączonym obrazku; ze względu na warunki poczeka do wiosny... Czynna tylko pobliska goprówka z kilkunastoma miejscami noclegowymi i barem o skromnym asortymencie - niezameldowanych obsługującym przez drzwi.
|
| (120kB) Leśny krajobraz po drodze na Przełęcz Brona. Jak widać, jesień w pełni.
|
| (65kB) Nasza grupa podchodząca na Bronę; otoczenie coraz bardziej bajkowe.
|
| (49kB) Pod samą przełęczą - początki przygotowań do spodziewanego starcia z wiatrem.
|
| (58kB) Roślinność o wyglądzie stosownym do panujących warunków.
|
| (28kB) Na przełęczy Brona - pierwsze zderzenie z ostrym wiatrem, wzbijającym tumany śniegu. Na grzbiecie wszystkie pionowe obiekty (drogowskaz, tyczki wyznaczające szlak, nieliczne drzewa) były obrośnięte pokaźną ilością szadzi.
|
| (50kB) Początek podejścia na Babią Górę - grupa niczym na zimowej wyprawie. Oblepione drzewa wyglądały na jedną wielką bryłę o bardzo chropowatym kształcie.
|
| (34kB) Ciąg dalszy podejścia, już przez kosówkę (której tylko wierzchołki wystawały spod śniegu - albo nawet odsłaniały się dopiero przy torowaniu). Na chwilę Słońcu udało się przebić przez chmury. Tu wyraźnie widać, jak dużo szadzi narosło na zwykłej tyczce.
|
| (40kB) Wiatr na chwilę rozwiał chmury - najpierw odsłonił się widok na północ, z Zawoją i Mosornym Groniem.
|
| (36kB) Były też chwile z mniejszą widocznością... Jednak "dobrze, że nie wiało... za mocno". Choć niektórzy już zaczynali miewać "odloty".
|
| (40kB) Jeszcze jeden widok na północ - Mosorny Groń przesłonięty tumanami śniegu, na horyzoncie wyraźna zorza.
|
| (36kB) Jako drugi odsłonił się widok na zachód, na Romankę; po lewej w chmurach (nie)widoczne Pilsko.
|
| (28kB) Chwilę po odroczeniu decyzji o odwrocie doczekaliśmy się nagrody - zaczął się odsłaniać widok na północ: na Tatry w górze i Jezioro Orawskie w dole.
|
| (26kB) Pożegnalne spojrzenie w stronę Tatr po drugiej, ostatecznej decyzji o wycofie.
|
| (31kB) Zejście w kierunku Brony - tym razem odsłoniła się Cyl (Mała Babia Góra, z lewej).
|
| (30kB) Widok znad Brony na północ - znowu z zorzą na horyzoncie.
|
| (53kB) Początek zejścia z przełęczy.
|
| (91kB) Drzewa na przełęczy z zorzą w tle.
|
| (49kB) Jeszcze raz drogowskaz na Przełęczy Brona.
|
| (49kB) Nasza grupa schodząca do Zawoi - poniżej Markowych Szczawin zaczął padać śnieg, do niego dołączył wiatr i nawet w lesie zrobiła się lekka zadymka.
|
| (58kB) Grupa pod koniec jesiennej wycieczki - chwila na wymianę wrażeń z góry.
|