Dzień/data | Trasa | GOT |
---|---|---|
Dzień 1. (10.02.2007) | Warszawa >>PKP>> Kraków >>PKS>> Myślenice - Śliwnik - Działek - schronisko na Kudłaczach - Łysina - Lubomir - Łysina - schronisko na Kudłaczach | 24 |
Dzień 2. (11.02.2007) | Schronisko na Kudłaczach - Przełęcz Sucha - Kamiennik - Poręba - Działek - Śliwnik - Chełm - Myślenice >>PKS>> Kraków >>PKP>> Warszawa | 21 |
Całość | 45 |
Na tę wycieczkę o podtytule "W pogoni za zimą" (ze względu na mało zimową wycieczkę grudniową) wyruszyliśmy tą samą grupą 4-osobową co w grudniu. Wyjazd zapowiadał się rzeczywiście zimowo - kiedy wychodziłem z domu w sobotę przed 5 rano (żeby zdążyć kupić bilet weekendowy PKP IC przed odjazdem pociągu), w Warszawie było jeszcze ciemno, był mróz i sypał śnieg. W pociągu (był to ekspres "Ernest Malinowski") udało się znaleźć 4 wolne miejsca w wagonie bezprzedziałowym. Niedługo po ruszeniu otworzyły się jedne z drzwi od wagonu - udało się je szybko zamknąć, ale śnieg sypiący do wagonu przy prędkości ponad 100 km/h robił wrażenie. Dalsza część podróży przebiegła spokojnie, jedynie zdawała się przeczyć tytułowej "pogoni za zimą" - im dalej od Warszawy, tym śniegu było mniej. Zaraz po przyjeździe do Krakowa udało się złapać właśnie odjeżdżający autobus do Rabki przez Myślenice.
W Myślenicach, gdzie dotarliśmy po godzinie 10, śniegu nie było wcale; coś białego widać było tylko na górze na jednej przecince, ale jej charakter wskazywał, że może to być śnieg sztuczny. Jednak napotkani ludzie schodzący akurat ze szlaku twierdzili, że śnieg na górze jest. No i faktycznie był - im wyżej, tym bardziej pokrywający ziemię. Z tym, że w niższych partiach był mokry, o czym zresztą udało mi się raz nieprzyjemnie przekonać przy poślizgnięciu - usiadłem z plecakiem prosto w ten mokry śnieg i znajdującą się pod nim kałużę. Około godziny 14 dotarliśmy po raz pierwszy do schroniska na Kudłaczach, gdzie urządziliśmy krótki popas. Po około pół godzinie ruszyliśmy na Lubomir. Śnieg po drodze był już bardziej konkretny, miejscami powyżej 20 centymetrów - a więc zimę jednak udało się dogonić. Na szczycie Lubomira natknęliśmy się na rozpoczętą niedawno budowę obserwatorium astronomicznego - nie bardzo ten obiekt pasuje do otoczenia... Po krótkim postoju ruszyliśmy w drogę powrotną do schroniska, tym razem od Łysiny wybierając nieprzedeptany szlak czarny. Na tym szlaku udało mi się niechcący zrobić fakultatywną wycieczkę do przysiółka Kudłacze: w pewnym momencie szlak doszedł do drogi ze śladami butów i sań; akurat szedłem znacznie z przodu (poza zasięgiem głosu reszty grupy), a że droga była za dobra, to wystarczyła chwila zamyślenia, żeby nie zauważyć odejścia szlaku nieprzedeptaną ścieżką w prawo; zorientowałem się dopiero po dojściu do domów, jakiś kilometr od odejścia - no i w ten sposób dotarłem do schroniska jakiś kwadrans po reszcie. No cóż, dobry "burak" nie jest zły.
W schronisku rozłożyliśmy się na nocleg, pojedliśmy, posiedzieliśmy trochę w jadalni... i przed 22 poszliśmy spać. Męczący dzień rozpoczęty o 3:30 zrobił swoje - nie miałem problemu z zaśnięciem i przespaniem do pobudki po 7 rano. Pewną atrakcją był wychodek poza budynkiem schroniska - do którego trzeba było iść przez padający w nocy śnieg (zima także dogoniła nas).
Ze śniadaniem i pakowaniem udało nam się uporać przed godziną 9. Tym razem "pętlę opóźniającą" wykonaliśmy na początku trasy, idąc na Śliwnik przez Przełęcz Suchą i Kamiennik. Przełęcz Suchą łatwo rozpoznaliśmy po wiacie, natomiast sam Kamiennik minął właściwie niezauważony. Po drodze odczuwaliśmy zjawisko inwersji - o ile na górze było około 0°C, to w miarę schodzenia czuć było coraz bardziej mroźne powietrze.
W Myślenicach nie musieliśmy długo czekać na autobus; do Krakowa zdążyliśmy na IC odjeżdżający o 16:00 - tym razem mieliśmy mniej szczęścia i miejsc siedzących już nie było, więc drogę spędziliśmy w różnych dziwnych pozycjach między bagażami, półkami na bagaże, fotelami i korytarzem w wagonie bezprzedziałowym. Jak się okazało, inwersja temperaturowa była także długodystansowa - w Krakowie mróz był jeszcze bardziej odczuwalny niż w Myślenicach, a po przyjeździe do Warszawy przywitało nas -10°C.
Poniżej moje zdjęcia; z tej samej wycieczki dostępne w sieci są także zdjęcia Roberta.
14.02.2007