Krywka - Michniowiec - Bystre - Besida - Żuków - Bandrów Narodowy | 22 GOT |
Dzień wielu atrakcji, w szczególności krzala, pokrzyw i burzy.
Po drodze do Michniowca natknęliśmy się na wysokie ogrodzenia (gdzieniegdzie mocowane na podkładach kolejowych pełniących rolę słupów), otaczające tereny prywatne, m.in. stadniny. Co wredniejsze były otoczone dodatkowo "pastuchem" pod napięciem. Ogrodzenia te okrążaliśmy przez krzaki i pokrzywy, kosząc ze dwa spore jary, aż w pewnym momencie wyrzuciło nas pod samą granicę ukraińską (w tym miejscu akurat w "dawnym" stylu: pas ziemi, dwie linie zasieków z drutu kolczastego, wysoka wieża wartownicza po drugiej stronie granicy).
W Michniowcu wreszcie napotkaliśmy lepiej zaopatrzony sklep, co zaowocowało obżarstwem lodowo-ciastkowo-truskawkowym.
Po drodze do Bystrego widać było błyskawice nad grzbietem Żukowa. W końcu zaczęło padać, więc schroniliśmy się pod daszkiem cerkwi w Bystrem, jedząc przy okazji drugie śniadanie. W pewnym momencie wydawało się, że już przestaje padać... po czym zaczęło padać kilka razy intensywniej. Szczęśliwie w odpowiednim momencie opady ustały, dzięki czemu mogliśmy iść dalej nie moknąc. Znowu przez pokrzywy wzdłuż strumienia szliśmy w kierunku Żukowa; po kilkukrotnym przeskoczeniu strumienia okazało się, że dalsza część drogi jest samym strumieniem (wezbranym po deszczu). W tych okolicznościach na Żuków weszliśmy nieco inną drogą, przez Besidę (i kolejną porcję krzaków i pokrzyw). Na grzbiecie powróciła burza - deszcz był mało intensywny, ale błyskawice rozświetlające od czasu do czasu las (zapadał już zmrok) robiły wrażenie i przyczyniły się do znacznie szybszego dotarcia do Bandrowa.